Całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy. Teraz najważniejsze było dojechanie do Roberta. Weszlismy do szpitala. Tam zobaczylismy Anię, całą zapłakaną z popuchniętymi oczyma z płaczu. Przez łzy powiedziała nam, że nikt nie chce jej udzielic jakichkolwiek informacji. To dobijało ja jeszcze bardziej. Próbowaliśmy ją pocieszyć, lecz bezskutecznie. Po chwili z sali operacynej wywiezli Roberta, był cały w opatrunkach. Ania rozpłakała się jeszcze bardziej. Tak strasznie było mi jej żal. Lekarz powiedział, że niby wszystko poszło dobrze, ale nie wiadomo czy Lewy się obudzi. Powiedział dokładnie " Może się obudzić jutro, za tydzień, za rok, lub wcale" po czym odszedł. Ania juz była wykończona, ale lekarz rozkazał jej pojechanie do domu i odpoczynek. Jutro mogliśmy przyjść. Nie moglismy jej zostawić w takim stanie zwłaszcza, że dziecku coś mogło się stac. Postanowiliśmy że przenocuje u nas. Po drodze pojechaliśmy do restauracji cos zjeść. Nie obyło się bez napalonych fanek -,- krzyczały Łukasz Piszczek, albo Łukasz kocham cię -,-. Gdy wkońcu udało nam się wrócić do domu, Zuzia spała, ja podzinkowałam cioci i poszłam przygotowac pokój Ani.
Obudziłam się o 11 ubrałam się, i poszłam zajrzeć do Ani. Jeszcze słodko spała i dobrze bo wyglądała na wykończoną. Znów zadzwoniłam do cioci. Wiem bardzo ją wykorzystuje. Zapytała gdzie tak ciągle wyjeżdżam i opowiedziałam jej o wypadku. Powiedziała że za 10 minut będzie. Łukasz akurat się obudził, przyszedł i pocałował mnie w policzek, ale ja nie chciałam pocałunku w policzek tylko czegoś więcej. Brakowało mi smaku jego ust, więc nie zastanawiając się długo namiętnie go pocałowałam. Odzwzajemnił pocałunek. Powiedziałam tylko " kocham cię" i kolejny raz go pocałowałm. Nasze poranne czułości przerwała Ania.
- Ups.. przepraszam - powiedziała i się wycofała
- Nie, Ania chodź, przecież nic się niestało- powiedziałam śmiejąc się.
Chwilę później przyszła ciocia, szybko zjedliśmy posiłek i pędem pojechaliśmy do szpitala. Przed szpitalem spotkaliśmy mamę Roberta, która dopytywała się co z Lewym oraz pytała Ani jak się czuje. Wszyscy weszliśmy do sali w której lezał Robert. Ania wybuchła płaczem, a pani Iwona, patrzyła z przerażeniem na syna. Wyglądał strasznie. Ania usiadła przy nim i chwyciła jego rękę. Po kilku minutach zerwała sie jak oparzona ....
Przepraszam, ze jest taki do dupy i gówniany, ale był pisałam ten rozdział jakiś tydzień temu i nie byłam w najlepszym stanie psychicznym.Teraz z pomocą przyjaciół trochę się pozbierałam :) Postaram się pisać lepsze rozdziały :)
Drogie panie Borussia w finale Ligi Mistrzów <33
Pokój Ani
Stylizacja Kamili :