niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 20 - ostatni

3 miesiące później

Jesteśmy małżeństwem już 3 miesiące. Anna i Robert zaopiekowali się Zuzą a ja z Łukaszem poszliśmy do kina. Wszystko zaczynało się świetnie. Kupiliśmy popcorn i zasiedliśmy w jednym z pierwszych rzędów. To był błąd.( http://www.youtube.com/watch?v=Yq-T6v-WfyU)

Siedzieliśmy na krzesełkach gdy zaczęły się strzały. Na początku myslelismy, że to efekty specjalne, ale szybko okazało się że to nie prawda. Łukasz z prędkością światła  padł na mnie i przygniótł (?) mnie do ziemi żeby mnie zakryć, aby nic mi się nie stało. Po kilku minutach tego horroru, zaświecili światła. Zaczęłam mówić do mojego męża lecz on nie odpowiadał i nie ruszał się. Wysunęłam się spod niego i zobaczyłam że ma 3 kule w plecach. Nie miał szans na przeżycie. To było po prostu nie możliwe. Zalałam się łzami smutku, żalu i goryczy. Ewakuowali mnie i kilkunastu innych osób ponad 200 zginęło a jednym z nich był Łukasz. Zabrali mnie do szpitala. Byłam załamana. Nie mam juz po co żyć. Wyszłam ze szpitala. Wszędzie mówili o tej tragedii, wszędzie w radiu, gazetach i telewizji. Szłam ulicą niektórzy ludzie podchodzili i składali mi kondolencje. Nie mogłam sobie poradzić ze stratą Łukasza. Weszłam do domu, wszystkie rzeczy Zuzy spakowałam do torby, klucze do domu również. Wzięłam kamerę i zaczęłam nagrywać przeprosiny dla Zuzy. Następnie udałam się do kuchni, wzięłam kartkę i długopis. Zaczęłam pisać



                                                         " Drodzy Anno i Robercie nie dam już rady. Kocham Zuzę ale myśl
                                                     że już nigdy nie zobaczę uśmiechniętej twarzy Łukasza jest silniejsza.
                                                   Wiem, że będziecie dla niej kochani i stworzycie dla niej rodzinę jaką
                                                   mieć powinna...
                                                                                                                             KAMILA "

List spakowałam na spód torby. Pobiegłam szybko do domu Lewandowskich, zadzwoniłam dzwonkiem i uciekłam. Wróciłam do domu, poszłam do kuchni, z szafki pod samym sufitem wyciągnęłam pistolet, przyłożyłam do głowy, zmówiłam krótką modlitwę, powiedziałam "Kocham cie Zuza, mam nadzieję że mi kiedyś wybaczysz" i nacisnęłam spust (?)....







Nawet nie wiecie ile łez wylałam pisząc ten rozdział. Jutro epilog.


6 komentarzy: